opowiesci-strasznej-tresci

opowiesci-strasznej-tresci

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Obecność

Zuzia i Piotrek byli tej nocy sami w domu. Ich rodzice pojechali do dziadków porozmawiać na jakiś bardzo ważny temat. Oboje dzieci miały po osiem lat, nie brakowało im więc pomysłów co by mogli porobić podczas nieobecności rodziców.
Piotrek zaproponował wejście do starej piwnicy, do której nawet rodzice nie zaglądali od lat. Rodzice zabronili tam wchodzić dzieciom; zawsze mówili, że znajdują się tam dziwne i tajemnicze rzeczy, przez które w nocy nie można by było spać. Zuzia zgodziła się na "świetny" pomysł brata. Poszli do garażu, w którym panował straszny bałagan, i odnaleźli klapę do piwnicy. Piotrek wziął żelazny kij stojący obok oraz latarkę i otworzył wejście. Oboje zeszli na dół.
W środku było mnóstwo pajęczyn. Zuzia dostała dziwnych dreszczy i chciała natychmiast wrócić do domu. Powiedziała, że poczeka na Piotrka i że jak nie wróci za godzinę to zadzwoni po rodziców.
Piotrek został sam. Żelaznym kijem odganiał pajęczyny i poświecił latarką; wszędzie walały się różne dziwne rzeczy. W jakimś pudełku leżały puszki ze smołą, benzyną i innymi chemikaliami. W innym, większym pudle leżała krwawa lalka przypominająca Zuzię, do której wbity był nóż. Piotrek gwałtownie odskoczył. Poczuł czyjąś obecność, że ktoś go obserwuje. Obrócił się nerwowo do okoła i nie zauważył nic niepokojącego. Poszedł więc dalej i znalazł lodówkę, w której leżało zgniłe jedzenie porośnięte grzybnią. Obok lodówki stała toaleta: wyglądała tak, jak by ktoś jej niedawno używał. Teraz Piotrek spojrzał na podłogę. Było dużo dziwnych odcisków stóp, jakby trochę zniekształconych. Nagle w piwnicy rozległ się straszny łomot; ktoś zamknął wejście!
Piotrek przełknął wielką gulę w gardle. Cofnął się i skulił w rogu ściany. Przesunął jakieś krzesło tak, żeby nie było go widać. I tak siedział w bezruchu.
Po pewnym czasie usłyszał szelest. Cały czas nie opuszczało go dziwne uczucie czyjejś obecności. Ktoś wstał najwyraźniej z podłogi. Piotrek słyszał teraz kroki i otwieranie lodówki. Chłopiec wychylił się lekko zza krzesła i zobaczył strasznie chudego mężczyznę, zgarbionego, który wyciągał stare jedzenie. Piotrek schował się znowu pod krzesło, ale uderzył się o nie niechcący. Mężczyzna stojący przy lodówce rozejżał się uważnie. Podszedł do krzesła i zobaczył skulonego chłopca. Piotrek natychmiast wstał i walnął go z całej siły pięścią w twarz. Uciekł szybko i podbiegł do włazu; był zatrzaśnięty. Nie dało się go otworzyć. W tym czasie usłyszał jak jakiś samochód podjeżdża pod ich dom; rodzice! Piotrek zaczął krzyczeć najgłośniej, jak tylko mógł. Oszołomiony przez chwilę mężczyzna szybko odzyskał przytomność i podszedł wolno do chłopca. Nagle klapa zaczęła się otwierać i Piotrek ujrzał swojego tatę, a z tyłu mamę. Szybko wyszedł z piwnicy poczym od razu ją zamknął i przytulił się do obojga rodziców. Swoje przeżycie zawdzięczał kochanej siostrzyczce, Zuzi.
- Nie wezwała nas Zuzia, kochanie- powiedziała zdziwiona mama Piotrka. - Sami wróciliśmy wcześniej.
- W takim razie gdzie ona jest?! - Krzyknął Piotrek i wbiegł do domu. W przedpokoju leżała jego siostra; nie żyła. Ktoś wbił jej nóż w samo serce.
Piotrkowi przypomniała się dziwna lalka znajdująca się w pudełku w piwnicy. O wszystkim powiedział rodzicom, którzy zadzwonili na policję. Po paru dniach wszystko się wyjaśniło. Mężczyzna mieszkający w piwnicy był w niej uwięziony i nie mógł się z niej wydostać; był całkowicie niegroźny. Nie wiadomo tylko było, kto zamknął klapę i kto zabił Zuzię. Piotrka natomiast w domu ciągle nie opuszczało uczucie czyjejś obecności; morderca był gdzieś blisko.

niedziela, 22 grudnia 2013

Martyna

 Martyna parę dni temu została wyrzucona z domu przez ojca. Była to agresywna i uparta nastolatka. W szkole była najpopularniejsza i nabardziej podziwiana, dopuki jej z niej nie wyrzucono. Mieszkała tylko z ojcem, bowiem jej matka zmarła przez nią samą na zawał rok temu. Przez ten czyn jej agresja i bunt dwukrotnie wzrosły.
 Poza mieszkaniem rodzinnym nie miała innego domu. Po wyrzuceniu przez ojca, który długo z nią nie wytrzymał, nie miała gdzie się podziać. Długo błądziła nocami po opustoszałych uliczkach Hartfield; w dzień nie chciała się pokazywać. 

  Pewnej nocy, gdy błądziła po nowo odkrytym lesie, usłyszała głuche, przeciągłe wycie. Nie wystraszyła się tego; nie bała się nawet samej śmierci, iż uważała, że jej życie nie ma już sensu. Wycie powtórzyło się jeszcze dwukrotnie i zdawało się być coraz bliżej. Tej nocy żadna gwiazda ani księżyc nie oświetlały Ziemi- panowała ciemność.
  Spojrzała między drzewa: jakiś duch pojawił jej się przed oczami, spacerując gdzieś w oddali.. Usłyszała piłowanie. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę z przerażającą twarzą. Piłowane przez niego drzewo zaczęło spadać na dziewczynę; Martyna zaczęła biec. Więcej nie widziała już tajemniczego mężczyzny. 
 Bardzo się bała. Mocno pożałowała sposobu jej zachowywania się wobec innych. Pomyślała o zmarłej matce i w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.  Nagle usłyszała, jakby coś zbliżało się w jej stronę. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła dzikiego wilka, chyba ze wścieklizną; podszedł do niej coraz bliżej i obwąchał. Spojrzał w jej piękne, błękitne oczy; jego były takiego samego koloru. Wilk uśmiechnął się do niej, kiedy nagle zza krzaków coś wypełzło. Był to jakiś człowiek bez kończyn porośnięty glonami. Martyna poznała w nim swojego ojca. Wilk zaatakował go.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna i kopnęła z całej siły wilka w brzuch. - To mój ojciec, nie rób mu krzywdy!
 Wilk zawył z bólu i wylądował daleko na ziemi.
- Twój ojciec - przemówił - nie jest już żywym człowiekiem. Opętał go zły duch, a ja cię przed nim chronię.
- Nie chcę twojej pomocy.- powiedziała i odeszła.
 Chodziła po ciemnym lesie jeszcze długo, aż dotarła do starej, opuszczonej chaty nad stawem. Przyjżała jej się uważnie; w oknie ujrzała jakiś cień. Słynęła ze swej odwagi, więc weszła do tajemniczego domu.
 W środku nikogo nie było. Wszędzie walały się krzesła i różne inne graty. Nagle zza komody zaczęło powoli coś wychodzić. Dziewczyna szybko uciekła. Nigdy nie widziała rzeczy, których zobaczyła dzisiaj. Była opętana.
 Piętnastolatka miała już tego dość. Podeszła, trzęsąc się do stawu. Chciała popełnić samobójstwo, ale w ostatniej chwili wycofała się; nie dała rady odebrać sobie życia.
 Znowu usłyszała wycie. Po chwili podbiegł do niej obcy wilk, nie ten sam, którego wcześniej spotkała. Miał zakrwawiony pysk; Martyna dopiero później zauważyła, że za nim leży inny, zabity wilk- ten który chciał jej pomóc.
 Obce zwierzę podbiegło do niej i mocno ugryzło w nogę. Wilk wbił jej jakiś dziwny jad. Dziewczyna odwróciła się i bez namysłu wskoczyła do głębokiego stawu i utopiła się. Wyleciał z niej duch, ale nie w postaci człowieka: w postaci wilka.

sobota, 21 grudnia 2013

Demon

Zacznijmy od tego, że historia ta zdarzyła się zimą ubiegłego roku, kiedy nie było jeszcze śniegu. Wracałam wąską ścieżką przez las, który pełen był sosen bez igieł. Odbywałam mój codzienny spacer, więc mroczna atmosfera tutaj była dla mnie normalna. Słuchałam sobie muzyki przez telefon, gdy ktoś zaczął do mnie dzwonić. ,,666-pomyślałam-co to za dziwny numer z cyfrą szatana?". Odebrałam jednak po chwili wahania. ,,Halo?"- spytałam. Ze słuchawki telefonu dobiegły mnie trudne do opisania jęki i krzyki. Pomyślałam, że to jakiś głupi żart i odrzuciłam słuchawkę. Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. W tej chwili zrobiłam coś, czego nigdy nie robię-odwróciłam się. Ujrzałam za sobą jakieś zwierzę, które widząc mnie, schowało się w pobliskie krzaki.
Trochę się przestraszyłam, ale szłam dalej. ,,Pewnie to jakiś wystraszony piesek"- pocieszałam się. Usłyszałam tym razem szmer i spojrzałam w lewą stronę. Zobaczyłam dwa czerwone punkty, chyba coś jak by oczy. Rozejrzałam się dookoła. To nie była ścieżka, która prowadziła do mojego domu. Musiałam źle skręcić na rozstaju dróg. Ale jak to było możliwe? Szybko zawróciłam. Przyśpieszyłam kroku, aż w końcu zaczęłam biec. Odwróciłam się jeszcze raz: na końcu widnokręgu stał czarny, ze zlepionym futrem pies. Miał czerwone oczy i szczerzące się zęby. Warknął i zaczął biec w moim kierunku. Jeszcze tylko chwila i będę na rozstaju! Pies mnie doganiał. Właśnie miał na mnie skoczyć. Przyśpieszyłam i nie udało mu się to; tylko wbił krwawe pazury mocno w moje plecy i szarpnął mnie, lądując na ziemi. W tym momencie dobiegłam do rozstaju; cały las na lewej ścieżce znów przybrał barw, a wszystko co mroczne, zniknęło. Łącznie z psem-demonem.  Pozostała tylko głęboka rana w moich plecach, która coraz bardziej zaczęła dawać mi się we znaki.
Popatrzyłam na drogowskaz:strzałki z miejscowościami były po złych stronach. Miejscowość, do której przez pomyłkę bym doszła, została zamazana pazurami. Chyba już wcześniej było na niej pusto; był to jakiś zupełnie inny świat. Ale kto przestawił znaki?
Poszłam tym razem w prawo. Rana coraz bardziej i dotkliwiej mi dokuczała, aż w końcu upadłam. Do mojego domu było już naprawdę nie daleko, ale ja nie dałam rady. ,,Brawo, demonie- szepnęłam ze łzami w oczach- udało ci się mnie pokonać". Zemdlałam. Godzinę później wykrwawiłam się na śmierć. Czy naprawdę zasłóżyłam na tak okrutny los?

Wywoływanie duchów

Kiedyś babcia opowiadała mi o swojej przygodzie, która wydarzyła się w 1956 roku. Była wtedy małą dziewczynką, miała zaledwie 12 lat.
 Zaproszona była na noc do swojej najlepszej przyjaciółki, Marysi. Razem nigdy się nie nudziły i miały bardzo zwariowane pomysły. Koleżanka mojej babci wpadła na pomysł, aby wywołać duchy. Oczywiście babcia zgodziła się na to.
 Czekały więc do godziny dwunastej w nocy. Przygotowały świeczki i zdjęcie należące do zmarłej siostry Marysi. Rozłożyły różaniec tak, że utworzył on okrąg. Do jego środka włożyły świeczki i zdjęcie.
 Usiadły naprzeciwko siebie i złapały się za ręce. Powtarzały cały czas: Zaklinam Cię, Przeklinam Cię, Przezywam Cię. Po pierwszych dwóch minutach nic się nie stało. Czekały jeszcze pięć minut, lecz także nic. Koleżanka mojej babci z rozczarowaniem powiedziała, że dalsze czekanie nie ma sensu i przerwały wywoływanie. Babcia miała właśnie zapalić światło, kiedy nagle okno otworzyło się. Wleciał zimny wiatr. Z dołu słychać było dziwne postukiwanie, ale nie był to nikt z domowników, ponieważ były one same w domu, a rodzice mieli wrócić dopiero następnego dnia w południe. Marysia wyjrzała przez okno. Moja babcia także tam podbiegła i zobaczyła przezroczystą rękę zbliżającą się do jej koleżanki. Obie zastygły w bezruchu. Ręka powoli zbliżała się i złapała za szyję panią Marysię, która wypadła z okna. Babcia wyjrzała za spadającą przyjaciółką: leżała nieruszając się na ziemi. Przezroczysta postać czołgając się weszła do lasu.
 Następnego dnia przyjechała policja. Pani Marysia miała spuchniętą całą szyję. Pochowano ją w krótce w jednym z pobliskich cmentarzy.
 Od tamtego dnia moja babcia przychodzi codziennie na grób swojej kochanej przyjaciółki. Gdy miałam cztery latka babcia zabrała mnie w to miejsce. Od tamtej pory zawsze razem przychodzimy na grób pani Marysi i modlimy się do niej.

Córka diabła

 Mateusz siedział wygodnie na kanapie oglądając telewizję. Była dokładnie 2 w nocy, gdy w telewizji nadawano powtórkę jego ulubionego serialu ,,O zjawiskach paranormalnych’’.  Jego rodzice dawno już spali i o niczym nie wiedzieli. Mateusz zjadł ostatni chrupek popcornu i właśnie miał kłaść się spać, kiedy na koniec serialu powiedziano:
,,Godzina 3 w nocy to godzina duchów. Lepiej, aby wszyscy wtedy spali, bo mogą się czegoś wystraszyć. Dostaliśmy od pewnej pani zgłoszenie, że w jej domu o tej właśnie godzinie pojawia się duch zmarłej wdowy, która kiedyś była właścicielką tego domu. Życzymy państwu dobrej nocy i słodkich snów! Do następnego odcinka!’’.
,,Pff- pomyślał Mateusz.- Jak mogę mieć słodkie sny po czymś takim?! Na pewno nie uda mi się usnąć… No cóż, która to godzina? A, piętnaście po drugiej. Może pogram jeszcze trochę w Lol’a.’’ Mateusz włączył komputer. Jego stroną startową była Interia. Odruchowo przeczytał jedną notkę na temat dzisiejszego dnia: ,,Dzisiaj o godzinie 3 w nocy następuje wybudzenie królestwa zmarłych. W tym wyjątkowym dniu, o tej właśnie godzinie, prosimy pójść spać, aby nie zakłócać im spokoju. Są oni nie przewidywalni; mogą was zacząć nawiedzać lub poprosić szatana bądź diabła o pomoc. Jeśli w Twoim domu ktoś umarł, radzę natychmiast pójść spać. Zabronione tej nocy jest udanie się na cmentarz! A teraz życzymy słodkich snów.’’
,,Kurczę- pomyślał Mateusz.- To chyba jakaś sekta!’’
Mateusz wyłączył komputer. Nie miał ochoty przeglądać już żadnych mediów. Cały świat dziś był jakiś opętany! Mateusz pozwolił sobie na obejrzenie jeszcze jednego serialu pt. ,,Królestwo baśni- odcinek specjalny.’’. Mateusz natychmiast zasnął przy odcinku o romantycznej przygodzie Barbie i Kena.
        Obudził się dokładnie pięć po 3, bo zbudziły go jakieś stuki. Mateusz odgonił resztki snu; usłyszał pukanie do drzwi. ,,Co? O 3 w nocy ktoś chce mnie odwiedzić?’’- zdumiał się Mateusz. Bez chwili wahania podszedł do drzwi i otworzył je; nikogo nie było, lecz dzwonek do drzwi ciągle dzwonił. Mateusz spojrzał na niego; dzwonek dzwonił sam! Może to jakaś… zjawa?
        Chłopak zamknął drzwi. Był bardzo wystraszony. Przypomniała mu się informacja na portalu informacyjnym o dzisiejszym dniu; Dzień Duchów!
        Mateusz poszedł do swojego pokoju. Na jego kanapie siedziała jakaś młoda zmora odziana w sukienkę; była przezroczysta. Siedziała nie ruchomo z przekrzywioną głową i z otwartymi ustami. Przyglądała się blado Lucusiowi, kotu Mateusza. Kot także nie odrywał wzroku od zjawy; nagle wyleciała z niego dusza i położyła się na duchu dziewczyny; Lucuś zasnął. 
Mateusz był oszołomiony. Przez przypadek potknął się o dywan i upadł na podłogę. Zjawa natychmiast go zauważyła, otworzyła szerzej buzię i odleciała gdzieś do kuchni. Mateusz leżał koło swojego nieżywego już kota. Zobaczył potem zmorę, która przed nim stanęła; rzuciła w niego talerzem, i tyle ją widział. Z Mateusza uniosła się jego dusza i razem z, przepiękną teraz dziewczyną, odlecieli do nieba kołysząc się wesoło. Mały Lucuś biegł cichutko za nimi. Później okazało się, że ta dziewczyna, Florencja, jest córką diabła. 

Sen



Kiedyś śnił mi się cmentarz. Był to olbrzymi cmentarz wszystkich ludzi na świecie, którzy zginęli w wyniku zderzenia się księżyca z ziemią. Chodziłam po tym cmentarzu i czytałam kolejno nazwiska zmarłych osób. Nazwiska te były mi dziwnie znane, a ich nagrobki były bardzo małe, jak by pochowane były tam dzieci. Podeszłam do kolejnego nagrobka. Imię i nazwisko było celowo zamazane. Udało mi się je przeczytać, widniało na nim moje imię i nazwisko. Nie wiedziałam, o co w tym chodzi. To był dziwny i tajemniczy cmentarz. Stałam nad swoim grobem i stałam. Zastanawiałam się, co on tu robi i co ja w ogóle tu robię.  Kto i po co zamazał moje nazwisko? Nagle ktoś mną potrząsnął. Odwróciłam się, a za moimi plecami stał Bóg. Uświadomiłam sobie, że to nie był sen, tylko rzeczywistość. Bóg kazał mi ponownie wrócić do mojego miejsca spoczynku: do grobu.
  

Zjawa

 Przechodziłam właśnie koło cmentarza. Był środek nocy, ciepłej nocy, jednak mnie przeszedł zimny dreszcz. Usłyszałam głuche wycie psa, więc odwróciłam głowę w stronę cmentarza. Rękę bym dała urwać, że zobaczyłam jakąś zjawę siedzącą na nagrobku z otwartą buzią. Byłam bardzo przerażona i nie wiedziałam, co mam robić. Moje serce podpowiadało mi, że powinnam udać się na cmentarz. Tak zrobiłam.
 Cmentarna brama otworzyła się z głuchym skrzypnięciem zardzewiałych zawiasów. Wyglądało na to, że jest to opuszczone cmentarzysko, na które już nikt nie przychodzi. ,,Widocznie rodzina tych wszystkich zmarłych też umarła, aż w końcu nie miał kto zadbać o to wszystko''- pomyślałam.
 Na jednym nagrobku zobaczyłam imię i nazwisko dyrektora tego ponurego cmentarza. Usłyszałam okropny pisk, jakby ktoś kogoś mordował. Podbiegłam w to miejsce. Nad jednym nagrobkiem rosła olbrzymia, stara wierzba z dziuplą. Pod nią leżał jakiś człowiek z oderwaną od ciała głową. Tak mną wstrząsnęło ze strachu i obrzydzenia, że nie sposób tego opisać. Nie wiem, jakim cudem ja weszłam na ten cmentarz. Coś chyba mnie do tego zmusiło, ale nie wiem co!  
 Nad martwym człowiekiem zaczęła unosić się jego dusza. Poleciała wolno i niedbale do nieba, z otwartymi szeroko oczami, które wydawało się, że nic nie widzą. Pobiegłam szybko trochę dalej, nie chciałam bowiem na to patrzeć. Nagle na pobliskim nagrobku  ujrzałam tą samą zjawę (była to kobieta w białej sukience). Otworzyła usta i zaczęła coś szeptać. Wtedy spojrzałam na zupełnie nowy nagrobek, na którym siedziała. Widniało na nim moje imię i nazwisko.