opowiesci-strasznej-tresci

opowiesci-strasznej-tresci

sobota, 21 grudnia 2013

Demon

Zacznijmy od tego, że historia ta zdarzyła się zimą ubiegłego roku, kiedy nie było jeszcze śniegu. Wracałam wąską ścieżką przez las, który pełen był sosen bez igieł. Odbywałam mój codzienny spacer, więc mroczna atmosfera tutaj była dla mnie normalna. Słuchałam sobie muzyki przez telefon, gdy ktoś zaczął do mnie dzwonić. ,,666-pomyślałam-co to za dziwny numer z cyfrą szatana?". Odebrałam jednak po chwili wahania. ,,Halo?"- spytałam. Ze słuchawki telefonu dobiegły mnie trudne do opisania jęki i krzyki. Pomyślałam, że to jakiś głupi żart i odrzuciłam słuchawkę. Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. W tej chwili zrobiłam coś, czego nigdy nie robię-odwróciłam się. Ujrzałam za sobą jakieś zwierzę, które widząc mnie, schowało się w pobliskie krzaki.
Trochę się przestraszyłam, ale szłam dalej. ,,Pewnie to jakiś wystraszony piesek"- pocieszałam się. Usłyszałam tym razem szmer i spojrzałam w lewą stronę. Zobaczyłam dwa czerwone punkty, chyba coś jak by oczy. Rozejrzałam się dookoła. To nie była ścieżka, która prowadziła do mojego domu. Musiałam źle skręcić na rozstaju dróg. Ale jak to było możliwe? Szybko zawróciłam. Przyśpieszyłam kroku, aż w końcu zaczęłam biec. Odwróciłam się jeszcze raz: na końcu widnokręgu stał czarny, ze zlepionym futrem pies. Miał czerwone oczy i szczerzące się zęby. Warknął i zaczął biec w moim kierunku. Jeszcze tylko chwila i będę na rozstaju! Pies mnie doganiał. Właśnie miał na mnie skoczyć. Przyśpieszyłam i nie udało mu się to; tylko wbił krwawe pazury mocno w moje plecy i szarpnął mnie, lądując na ziemi. W tym momencie dobiegłam do rozstaju; cały las na lewej ścieżce znów przybrał barw, a wszystko co mroczne, zniknęło. Łącznie z psem-demonem.  Pozostała tylko głęboka rana w moich plecach, która coraz bardziej zaczęła dawać mi się we znaki.
Popatrzyłam na drogowskaz:strzałki z miejscowościami były po złych stronach. Miejscowość, do której przez pomyłkę bym doszła, została zamazana pazurami. Chyba już wcześniej było na niej pusto; był to jakiś zupełnie inny świat. Ale kto przestawił znaki?
Poszłam tym razem w prawo. Rana coraz bardziej i dotkliwiej mi dokuczała, aż w końcu upadłam. Do mojego domu było już naprawdę nie daleko, ale ja nie dałam rady. ,,Brawo, demonie- szepnęłam ze łzami w oczach- udało ci się mnie pokonać". Zemdlałam. Godzinę później wykrwawiłam się na śmierć. Czy naprawdę zasłóżyłam na tak okrutny los?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz